Dokładnie za rok zderzę się z dniem w którym zrealizuję jeden z większych moich życiowych celów. Jak wiesz dawno już zapisałem sobie wiele idei i myśli, które staram się realizować. To wszystko nazwałem bucket listem na cześć filmu, który mnie do tego zainspirował. Jeszcze jakiś czas zamieszczone były tam wszystkie moje cele, ale część z nich postanowiłem trzymać w notesie.
Jadę na MŚ w UltraMan’ie. Zawody te odbywają się co rok w ostatni weekend listopada. W związku z tym postanowiłem zagrać jeszcze mocniej niż do tej pory i przygotować się do tego robiąc duży krok w całkiem nową nieznaną stronę. Osoby mocniej mnie śledzące wiedzą, że od 13 stycznia do maja znikam trenować w niecodziennej destynacji jaką obierają sportowcy. Jadę do na te 4,5 miesiąca do Tajlandii spróbować życia sportowca. Oczywiście nie będzie tak, że nic nie będę robił tylko trenował i leżał całe dnie na plaży. Będę robił dużo pracy zdalnie. Takie czasy, że można..
Nie byłbym sobą gdybym też spoczął tylko na standardowym trenowaniu. Jak już jechać to doświadczać i uczyć się przy okazji. W związku z tym zrobiłem sobie jak na razie krótką listę rzeczy do zrealizowania na miejscu. Będzie to:
Jako dodatkowa objętość, trening siłowy, koordynacji itd. Zawsze chciałem trenować sztuki walki, ale było ale ale. Jak już jadę do mekki tego sportu to dlaczego tego nie wykorzystać? Nieraz jak chodzę do mojego ulubionego masażysty to często rozmawiamy o różnych dyscyplinach sportowych. Sam ma około 6ciu dyszek na karku i niedawno też zaczął chodzić na kick boxing. Często o tym gadamy, że umiejętność jaką jest przyjebanie komuś ładnie i zgrabne to prawdziwy skarb ukryty w Twojej dłoni (obronie własnej). Nigdy nie wiesz kiedy taki fach może Ci się przydać. Inwestycja życiowa jak nic.
Trzeba jakoś podsumować to czego się nauczyło i potrafić się skonfrontować w twardej walce z innym zawodnikiem. Poza tym moment stawania z drugim dzikiem oko w oko to przede wszystkim dobry gaz adrenalinowy i super przeżycie. Nie ma co się oszukiwać, że przed czymś takim jest się obsranym na maxa, co jest mocno motywujące do nabierania umiejętności. Nie będę na pewno też walczył z Thong Po z Karate Kid, ale to fajny test życiowy pokazujący nie jestem kruchy jak szyba.
Thailandia to kraj szejków. Nie tych od ropy, lecz tych z owoców. Jeśli bawić się w coś takiego to przede wszystkim w kraju o takim klimacie i naturalnym dobytku owocowym, gdzie na pełnej świeżości dostanie się mnóstwo dobrego towaru. Jeśli po tygodniu nie będę czuł się słabo i forma nie będzie spadała to pocisnę przez kolejne 2 tygodnie i zobaczymy dokąd dotrę. Jeśli wciąż będzie ok to takie 4 tygodnie dadzą dobrą informację jak wygląda życie w ten sposób. Ciekawe, nieprawdaż..? Bardzo!
Mówi się na świecie i na mieście, że są tam takie centra handlowe, gdzie można kupić rzeczy takiej samej jakości jak oryginał drogiej marki. Nie zamierzam jechać tam na ogromne zakupy, bo nie lubię mieć pełnych szaf, ale rekonesans i jakiś jeden klamot należy się jak psu buda. To co bym z chęcią kupił to garnitur szyty na miarę. Koszt takiego garniaka tam to 150$, a mi zawsze się takowy marzył. Dawno garniaka już nie odziewałem. Ostatni raz chyba na studniówce. Garnitur moim zdaniem musi być mega dopasowany i przyjemny. Nie powinien wyglądać jak worek wiszący na człowieku. Taki widok na weselu to codzienność.
Z tego co czytałem są Parki Natury w których można posiedzieć w bagnie ze słoniami, czy umyć się ze słoniem w rzece – ale jazda! Podobno jeżdżenie w koszu na słoniu jest dość przykrym doświadczeniem dla samego zwierza więc to zdecydowanie odpuszczam, ale zabawa z słoniem 100% tak.
Wszelkie ping pongi mnie nie interesują, pewnie wiesz co mam na myśli. Masaż jednak jest zawsze przyjemny. Zwłaszcza jeśli się dużo trenuje. Interesują mnie też alternatywne metody leczenia, medytacja. Zobaczymy co będzie na miejscu
To umiejętność, która zawsze się przyda. Lubię robić proste dania, ale myślę, że od Tajów można nauczyć się przyprawiania i wielu nowych smaków. Z wegańską szkoła gotowania w Tajlandii problemu nie będzie. Ciekawią mnie najbardziej przyprawy i mam nadzieję, że pikantne jedzenie dupy mi nie urwie.
Będę mieszkał w Chiang Mai na północy, ale wyjazd na wyspy na południe to podstawa. Wycieczka łódką w poszukiwaniu rajskiej plaży z super widokami i niebieskim kolorem wody to byłoby to. Jak nie łódką to wezmę bojkę lub kupię kajak i gdzieś zapłynę.
W swoim życiu przeżyłem wiele imprez masowych. Zwłaszcza z elektroniczną muzyką i klasowym trance’m. Zerknij poniżej i poprzewijaj sobie poniższy film. Włącz 1min40sekundę. Już widzę siebie skaczącego nad płonącą liną.