10 najważniejszych produktów spożywczych w kuchni wegańskiej
6 października, 2020Kontuzja – co robić?
6 października, 2020Przypomniała mi się jedna historia sprzed paru lat apropo trwania w swych postanowieniach. Ponieważ postanowienia to sens życia więc temat trzeba pociągnąć na faktach autentycznych.
Kurs żeglarski. Po cholerę Ci ten kurs skoro to inni mają patent? Po taką właśnie cholerę, że zapisałem sobie przed nowym rokiem na 2010r w mojej liście noworocznej zrobienie takiego patentu i nauczenie się tej sztuki. Poza tym jak będę chciał pojechać pożeglować to nie będę na niczyjej łasce, a to dodatkowo bardzo fajny sport – turystyka. Co więcej zamierzam wybrać się katamaranem na rejs przez ocean lub co najmniej przez morze. Bliskie spotkanie z naturą w ekstremalnym wydaniu. Sam raczej nie popłynę, ale bycie majtkiem i służenie załodze na wręcz lecącym bolidzie morskim to na będzie świetne przeżycie.
Dlaczego ludziom podoba się robienie fajnych rzeczy i miło jest im na coś popatrzeć, a nie przechodzą nigdy do czynu? Żyjemy w świecie zachwycania się innymi zamiast samemu działać. Przecież fajnie jest robić coś o czym się marzy, mieć kwalifikacje i umiejętności. Różnica między kwalifikacjami i umiejętnościami jest taka, że kwalifikacje to te punkty w CV na które chcemy nabrać pracodawcę, z kolei umiejętność to już jest jednak coś co jest w CV a i przydaje się w życiu codziennym.
Zatem jedno z zadań na 2010: patent żeglarski. Trochę niefortunny termin kursu wybrałem bo był to mój 10 semestr na uczelni wyższej. Mimo, że dumną pracę mgr „Budowanie efektywnych systemów franczyzowych” miałem prawie skończoną to akurat w maju miałem jeszcze ostatnie egzaminy na uczelni i doszedł mi dodatkowy egzamin z umiejętności żeglarskich. Na kurs ze mną miała iść jak to zawsze cała masa ludzi. Każdy chętny podnosić swoje kwalifikacje hobbystyczne, niezawodowe. Po raz kolejny przekonałem się, że przejście do czynu dla wielu jest niemożliwe „bo to”, „tamo” i „ale”. Mimo zapowiedzi i paplania, że ja też, my też to z co najmniej 10ciu osób zostałem sam na prawdziwym pokładzie. W weekendy wstawałem o 7:00 po to żeby 9-17 siedzieć na kursach. W czasach studenckich to było dla mnie wyzwanie.. Rano trochę teorii i później praktyka i na koniec dnia znów teoria. Cieszyłem się z tego co robię, ale czasem na wykładach zastanawiałem się czy jestem w dobrym akurat teraz miejscu. Czy nie powinienem teraz siedzieć w domu dopracowywać mgr i uczyć się bo chciałem w terminie skończyć zabawę ze studiami i podbijać świat. Dziś wiem, że w takich chwilach nie ma co się nawet nad tym zastanawiać. Człowiek po studiach staje się naprawdę wolny i może robić co tylko chce. Oczywiście ocenia się to w ten sposób tylko z perspektywy czasu, ale SKY IS THE LIMIT zawsze. Mgr i tak obroniłem, ale dopiero na jesień, a nie świeżutko w sezonie letnim, ale złożyły się na to różne przeciwności losu. Za to patent w kieszeni był już w lipcu.
Wracając do kursu, żeglowanie może się wydawać bardzo proste: pojeździł popływał i dostał papier. Nic bardziej mylnego. Mnóstwo tekstów do nauczenia o których trzeba pamiętać choćby: „przygotować cumę dziobową do podania na keje” + kilkadziesiąt innych. Sama budowa jachtu to mnóstwo nazw, że już nie wspomnę o osprzęcie: topenanta, szpringi, bryt. Teoria żeglowania, przepisy, prognozowanie pogody – poezja. Wziąłem sobie dodatkową krowę na zakończenie studiów mówiąc krótko.
Ale nie o tym jak to ciężko realizuje się marzenia i zachcianki miało być. Robiąc ciekawe rzeczy poznajesz nowych ludzi. Trochę wykrętów, trochę gburów, trochę wariacików, trochę tych normalnych, typowych i mniej typowych. Ja poznałem kogoś kto został się do dziś. Poznałem też Janka, który uplótł mi dwa lata później siatkę na zawody.
O co więc chodzi? Nie żyć życiem innych, robić co do Nas należy i nie zamykać się w schematach. Faktycznie jest tak, że ludzie są zwykłymi ludźmi, a to czy ktoś wynalazł Iphone czy wyszukiwarkę google to efekt zwyczajnej ludzkiej pracy, zwykłego człowieka, którego później określono mianem geniusza. Silna osobowość, wiara w coś i chęć osiągnięcia czegoś doprowadziła do użytku wcześniej wspomniane wynalazki. Nie warto limitować się do zwykłego życia w którym ja np. lubię obejrzeć mecz w telewizji lub na żywo, zjeść dobre jedzenie tylko kreować to co się lubi i dzielić się tym z innymi. Można nawet czasem spróbować prostego wina żeby przekonać się że nie nadaje się do picia.
Myślisz, że mi było łatwo zdecydować się samemu na ten kurs? Dzwoniłem dzień przed deadlinem zgłoszeniowym do wszystkich i pytałem czy może jednak się nie zdecydują. Chciałem machnąć na to ręką. Zastanawiałem się iść, czy nie iść. Może zrobię to na jesień chodziło mi po głowie. Ale jeśli nie wykona się danego ruchu od razu to nie wykona się go już nigdy albo za późno i będzie się tego żałowało. Każdy zawsze słyszy od starszych osób: gdybym był w Twoim wieku to: .. Ja zawsze mówię: wiem..
Czy łatwo było mi napisać Time 2 Tri? W miarę łatwo, ale po ostatnio sypiących się na potęgę mailach od kilkunastu osób i wielu pobraniach, wiem że było warto.
Fajnie było przebiec półmaraton i maraton. Fajnie było ukończyć pierwszy triathlon i później ukończyć dystans IronMan. Jeszcze fajniej będzie dotrzeć na metę ULTRAMANA
Czy łatwo organizuje się zawody sportowe? To zależy, ale uśmiech i zmęczenie na twarzach wielu finiszujących osób, zadowolonych ze startu to potężny zastrzyk energii i chęć robienia tego dalej.
Czy pisałbym tego bloga tu i teraz gdyby nie kurs żeglarski? Raczej nie..
To wszystko są super przygody. Na pewno każdy ma wiele swoich pomysłów i przeżyć, sztuką jest nie kitranie ich wewnątrz siebie tylko dzielenie się nimi bez względu na ocenę innych. Jest tak, że każdy krok naprzód zawsze daje grunt pod każdy kolejny. Ludzie, których spotykasz na swojej drodze odgrywają bardzo ważną rolę w naszym życiu tu i teraz. Myśl tylko o tym co tu i teraz i nie zastanawiaj się nad tym czy to dobrze czy źle. W końcu jakoś to tam będzie. Ważne żeby robić swoje i pamiętać o dobrych personach, którzy pozytywnie wpłynęli na Twoje życie, bo to oni dodają Ci animuszu w życiu codziennym.
Niby tylko kurs żeglarski, a tyle odmienił w moim życiu. Do tego mnóstwo przygód i mimo ciężkich przełamań 15min każdego ranka to przez większość czasu była zabawa i dużo fajnej wiedzy choćby nawet wiązanie supełków. Żeglować trochę żeglowałem wcześniej, ale przy pierwszym sprawdzianie przy wiejącej 4ce w długi weekend majowy 2011 prawie przewróciłem łódkę. Strachu co nie miara, ale pakiet doświadczeń zarazem. W zeszłym roku pływając na windsurfingu lepiej rozumiałem już wiatr, a parę świadomych ślizgów na desce i mocnym wietrze to chwile nadające sens życiu. Polecam oderwać się czasem od szarej rzeczywistości. Chcesz poznać kogoś interesującego to zrób coś interesującego. To takie drugie dno tej opowieści.
Wyjdź poza ściany i schematy codzienności o których mówił Steve wpływaj na swoje i innych życie.