Nie ma jak poranna kawa. Nie ma jak popołudniowa kawa. Kawa, Kawusia, Kawina..
Rano kawy nie piję. Zwłaszcza po przebudzeniu bo w ogóle na mnie nie działa. Lepiej zasadzić sobie kopa wysiłkowego lub oblać się zimną wodą pod prysznicem (ja lubię sobie dodatkowo przy tym krzyknąć bo można dłużej postać pod bieżącą wodą). Uczucie słabości znika jak w łeb strzelił.
Kawa na ławę! Ja jestem przypadkiem na którego wszelkie używki mają mocniejsze działanie. Przysłowiowo mówiąc wszystko klepie mnie dużo mocniej niż typowego Janka Kowalskiego. Parę lat temu nie korzystając jeszcze w pełni z dobrodziejstwa diety wegańskiej było podobnie, ale teraz organizm jest przyzwyczajony, że dostaje tylko superfoods i przesadzenie z każdym rodzajem używki kończy się 2-3 dniowym kacem. Dochodzenie do siebie następuje jak po zatruciu. Osłabienie i straszny marazm – mgła w głowie. W porównaniu z samopoczuciem na pełnych obrotach to szybkość przetwarzania głowy określam w takich przypadkach na grubo poniżej 20%. Zawsze staram się zapamiętywać to uczucie żeby więcej do niego nie wracać i brać naukę by wpaść znowu na „mukę”. To samo swoją drogą robię w drugą stronę. Gdy dobrze się czuję w treningu biegnąc, czy pływając staram się zapamiętywać dokładnie każdy ruch i pełen towarzyszący temu luz. Często to wraca i wywołuje automatycznie uśmiech. Polecam fajne!
Dodatkowym aspektem wpływającym na podatność organizmu na kofeinę jest to że trenuję średnio tygodniowo 2h godziny dziennie. Wewnętrznie jestem słabszy choć na zewnątrz jest zupełnie OK. Okres regeneracji organizmu to również szczególny czas kiedy organizm jest osłabiony i „łata dziury po zniszczeniu”. Nigdy nie spożywam kofeiny centralnie przed i po treningu wytrzymałościowym, ale szczególnie odczuwam jej wpływ na obolałe mięśnie . Po jednym szocie espresso czuję, że ból zanika i receptory bólu nijako się wyłączają: wygodniej się siedzi luźniej się myśli, czuję się dużo pewniej w tym co robię. Chodzą teorie, że dobrze jest np. dosypać łyżkę kawy do szejka po treningu. Organizm szybciej wtedy dostarcza poszczególne związki do mięśni, ale moim zdaniem lepiej odczekać zdecydowanie chwilę i poczuć endorfiny po treningu i krążącą energię zwłaszcza po rozciąganiu. Jak dobrze się wyluzuję podczas rozciągania to czuję taki prąd. To jest mega uczucie płynącej energii! Do szejka dodaje za to kakao bogate w magnez.
Czy piję kawę przed treningiem wytrzymałościowym? NIE!
Zdecydowanie w moim przypadku nie wychodzi mi to na dobre. Zazwyczaj po około 25min biegu czuję mrowienie na całym ciele, bezdech i „odcinkę”. Zastanawiam się wtedy co ja taki słaby jestem? Mózg broni organizm i zaczyna się walka jakby to był co najmniej maraton w tempie sprinterskim. Pojawiają się myśli że trzeba już wracać do domu i dzisiejszy trening trzeba odpuścić. Muszę się znów przemęczyć do około 45min i znowu robi się dobrze. Nie lubię tego, ale zawsze jest to mocna próba. Po części może mózg przegrywa i przestaje mnie dręczyć, ale pewnie upłynniają się przy okazji wszelkie toksyny i kofeina wyparowuje.
Czy piję kawę przed treningiem siłowym?
Przed siłowym jest jakoś inaczej. W tym przypadku chodzi o zakresy tętna, intensywność* i objętość treningową*. Zdecydowanie lepiej się koncentruję coś sprawia, że mam ochotę na jeszcze jedno powtórzenie. W głowie nic nie szumi jestem tylko ja i trening. Naprawdę mocno mogę się wyłączyć i cisnąć ile wejdzie. To zdecydowanie chodzi przesunięcie poziomu akceptowalności bólu.
Z czym kawa?
Staram się pić kawę tylko w domu z expressu. Kawę wysokiej jakości taką która w mniejszym stopniu niby zaśmieca organizm. W domu ponieważ mogę ją wzbogacić delikatnie mlekiem: sojowym, migdałowym lub ryżowym. To co może urozmaicić smak kawy, ale również zrekompensować jej negatywny wpływ na organizm to np. cynamon – bogaty w liczne mikroelementy, m.in. mangan, błonnik, żelazo i wapń, a co więcej obniża cholesterol i oczyszcza układ trawienny z bakterii. Kolejnym zdrowym dodatkiem jest kakao. Zawiera magnez, wapń, chrom, mangan i cynk. Poprawia krążenie, a zawarte w nim przeciwutleniacze chronią przed wirusami i chorobami skóry. Co ciekawe, kakao wpływa korzystnie także na umysł, poprawia nastrój, relaksuje i zwiększa koncentrację. Zatem bilans wypitej kawy z dodatkiem kakao i cynamonu wychodzi na zero. Każdy łyk kawy zapijam bardzo dużym łykiem wody. Na lufe esspresso 75g wychodzą dwie szklanki 250ml wody. Cynamon i kakao polecam podlać lekko wrzątkiem przed zaparzeniem kawy. Trzeba też zakręcić filiżanką bo często zostaje trochę prochu na dnie i obrzeżach.
Równanie – w naturze na pewno nie tożsame, ale można się oszukiwać:
Kakao (0,5) + Cynamon (0,5) = +1
Kawa = -1
Kawa + Kakao + Cynamon = 0
Kiedyś dodawałem do szejków kawy bezkofeinowe. Jednakże zawierają gluten a ja staram się go teraz unikać. Bezkofeinowe kawy: zbożowa, orkiszowa czy jęczmienna są źródłem witamin i minerałów, mają właściwości lecznicze, zmniejszają uczucie głodu i poprawiają przemianę materii, ale ale gluten.. Jednakże jest też coś jeszcze, uwaga!
Mi w smaku przypadła od razu, ale ja jestem inny.. nie wiem czy podświadomie czy nie, ale wydaje mi się daje trochę energii. Mówi się, że jest to bardzo zdrowa, posilna i wzmacniająca. Daje uczucie sytości, wzmacnia żołądek, wątrobę i śledzionę. Pomaga zlikwidować zaburzenia żołądkowe. W dawnych czasach pita była zarówno na dworach, jak i w wiejskich chatach, szczególnie przez osoby osłabione, po przebytych chorobach oraz jako środek ogólnie wzmacniający.
Wracając do haju zdarzyło mi się przedawkować kofeinę parę razy. Na początku wywołuje gonitwę myśli i niemożność koncentracji, a później straszne osłabienie i uczucie zatrucia.. Po czymś takim dwa dni męczarni. Pamiętam jak dwa lata temu we Francji dostałem wraz z ekipą dzban kawy. Jakoś tak się rozszedł. Gada się fajnie o mnóstwie różnych rzeczy jakie normalnie nie przychodzą do głowy. Gorzej, że później każdemu słabo się jechało samochodem. Teraz czuję, że na diecie wegańskiej organizm bardziej jest podatny na wszelkie używki. Słabszy wewnętrznie..? raczej nie.. odżywiając się konwencjonalnie przyzwyczajeni jesteśmy do toksyn, antybiotyków itd. Organizm lepiej to znosi i utylizuje. Co tu dużo mówić pijąc co tydzień 1,2,3,4,5,6,7,8 browarków dochodzi się wprawy że wciąż się stoi na nogach i ma się dobrze. Odżywiając się na co dzień świeżym, nie zatrutym jedzeniem organizm ciężej znosi wprowadzanie śmieci do organizmu. Dlatego weganizm wciąż jest sztuką przetrwania zwłaszcza w naszym kraju gdzie ciężko dostać zupę na bulionie bez śmietany lub surówkę zrobioną na miejscu, a nie z plastiku udającą świeżą z mnóstwem E. Wina komunizmu jak wszystko mówią. Raczej podejścia i świadomości ludzi.., ale może i u podstaw leży komunizm..
Ja w tej chwili ograniczyłem się do jednej z wcześniej wspomnianymi dodatkami. Jednakże chcę zredukować jej dawkę do jednej tygodniowo. Teraz piję co drugi dzień. Czasem jest ciężko bo to naprawdę nałóg. Inne zamienniki: zielona herbata, korzeń żeńszenia i woda. Ciężko to przemóc na początku, ale później okazuje się, że można bez tego żyć lepiej.
Kawa nie testowałem nigdy z tłustym mlekiem kokosowym. Ciekawe czy kofeina wchłania się wolniej i jest długotrwały efekt? Obecnie przy cięciach kofeinowych jedną kawę piję przez 2-3h. Tylko dla efektu, nie dla smaku..