Legendarny Triathlon Ultraman 515km cz.3
7 października, 2020Jak nie biegać w górach – relacja z ultra górskiego 100km
7 października, 2020Startowanie z robieniem czegoś nowego to taka ekscytująca duża niewiadoma. Pamiętam jak 5 lat wyszedłem na mój pierwszy trening biegowy. Stwierdziłem, że będzie to długie wybieganie na sam początek. Pobiegłem z Ursynowa na Grochów i z powrotem – 30km. Trasę zmierzyłem wtedy na google.maps. Wziąłem ze sobą jednego banana. Takie właśnie rady wtedy wyczytałem w internetach i zastosowałem się do nich, bo trenując do maratonu trzeba biegać 50km/tydzień. To był krótki początek zabawy w maraton, który skończył się po tygodniu i 50km.
W najbliższą sobotę biegnę swój pierwszy bieg na 100km po górach. 100km po górach jeszcze nigdy nie biegłem więc ciekaw jestem jakie nowości to przyniesie. Co prawda biegłem już 84km na koniec triathlonu, ale to zdecydowanie coś zupełnie innego. Znowu przypominają mi się czasy kiedy czytałem pierwsze książki o bieganiu i nie wierzyłem oczom, że istnieją tego rodzaju biegi. Myślałem, że to niemożliwe i zastanawiałem po co w ogóle biegać na takich dystansach. Przecież bieganie tylko 10km to męczarnia dla stawów, a maraton to już ho ho.
Teraz sobie myślę jakże dziwnie było zaczynać biegać. Nie do końca to lubiłem, ale jakoś tak lubiłem. Miało to trochę inną aurę, taką wciągającą i dającą motylki w brzuchu. Bieganie nawet w deszcz w sztormiaku w dresach dawało takiego przyjemnego kopa. Ogólnie rzecz biorąc to cieszę się, że kiedyś tam zacząłem w ogóle biegać. Było to na pewno dużo prostsze, bo bez tych zegarków i innych mierników mocy, skurczy itp. To było tylko bieganie po to żeby biegać i zaliczać bieganie. Zakładało się buty i biegło. Trochę się to wszystko zmieniło, ale z biegiem czasu zaciągnęło mnie dalej niż sobie to na początku wyobrażałem. Cieszę się z tego niezmiernie i nie mogę się nawet doczekać żeby już zacząć biec, a na podbiegach usłyszeć wewnętrzny głos o tym, że jest ciężko.
W związku z czym mam trochę oczekiwań do tego biegu. Liczę, że po tym biegu dowiem się:
- Czy nowe wyzwania wciąż dają mi dużo pewności siebie? Nie lubię się czegoś bać i ciężko jest mi coś zaczynać nawet gdy wiem, że to będzie dobre. Boję się, że nie wyjdzie jakbym tego chciał i nie będzie idealnie. Jednak, zawsze trzeba znaleźć w sobie tą siłę żeby się przełamać. Od kiedy udaje mi się kończyć małe czy duże wyścigi, zawsze jakoś potrafię się zbierać w sobie i przede wszystkim egzekwować to co zamierzyłem – to też przekłada się życie codzienne. Nie myśleć tylko robić – to taka naczelna zasada, którą zawsz wyznajemy z moją ekipą, gdy jesteśmy w przed dzień zawodów, które organizujemy. „Nie myśl tylko rób”. „Więcej robienia mniej myślenia”. Jakże nie raz jest ciężko, ale najważniejsze to o tym nie myśleć tylko robić.
- Poczuć jak znowu wyłącza się umysł i można tylko biec. Takie uczucie zazwyczaj czuję po 1h20min biegu. Wtedy dziwnie wszystko zawsze się układa. Ja jestem w stanie odpuścić sobie wiele spraw i o nich nie myśleć (znowu). Czy właśnie w wysiłku chodzi o to żeby nie myśleć? W moim przypadku zdecydowanie tak. Po to to robię. Ciekaw jestem jednak kiedy umysł znowu o sobie przypomni i powie, że to trzeba kończyć i ten bieg nie ma sensu, bo nie jest lekko – zadzwoń do Organizatora elegancko wrócisz furą na metę. Wtedy znowu zaczyna się gadka, że trzeba biec, że szkoda czasu i nie ma co myśleć. Mniej myślenia więcej biegania. Takie chwile to też codzienna rzeczywistość, ale z mniejszą ilością emocji.
- Sprawdzić na czym polega fenomen biegów ultra i ludzi w nim biegających, którzy mnie inspirują. Kiedyś byli urwani z choinki, ale mieli to coś. Dziś sam chyba mogę biegać na takim dystansie i ciekaw jestem jak to jest (okaże się). Emocje i przeżywanie to coś co mnie pociąga najbardziej. To takie dziwne uczucie, że chcesz poczuć się jak szmata żeby poczuć się silnym i poderwać się do działania. Wychodzi na to, że lubię się upodlić tylko po to żeby się podnieś. Z tego co się orientuję nie tylko ja tak mam!
Kiedyś w przypadkowej rozmowie doradzono mi żebym znalazł się trudnej sytuacji i sobie z nią poradził, bo to najlepsze lekarstwo na niemoc i niewiedzę i słabość. Cały czas idę tą ścieżką i bardzo mnie ona pociąga. Najlepsze jest to, że ludzie czasem coś nam doradzają i nie mają pojęcia jak mocno to wpływa na nasze życie. Kwestia tylko co z tej rady weźmiemy dla siebie.
Stwierdzam wszem i wobec, że kluczowe właśnie jest nasze zachowanie w momencie gdy leżymy. Jak się podnosimy i czy się podnosimy to definiuje to kim jesteśmy, gdzie jesteśmy co i jak robimy . Te trudne sytuacje, są tak trudne, że mają w sobie to coś, że można się z nimi polubić..
Czekam z uśmiechem na twarzy i w pełni otwarty na nowe doświadczenia jakie przyniesienie mi ten bieg. Liczę, że pomogę sobie w spuszczeniu sobie solidnego wpierdolu, a meta przyniesie mi tyle uśmiechu co wkurw po tym jak obsrał mnie ptak podczas ostatniego treningu..