Czy masz marzenia, które spełniasz, realizujesz lub osiągnięcia z których jesteś dumny/a?
Pierwsza myśl jest oczywista. Ciężko to wszystko pogodzić jeśli żyje się w monotonii i komforcie jaki nas otacza. Komforcie w jakim żyją ludzie wokół nas a my bierzemy z nich przykład. Wszyscy mamy pragnienia, ale są to zazwyczaj pragnienia materialne: większa chata, szybsza fura, lepsza posada we firmie.
Codzienne środowisko w którym się obracamy aż kipi nudą. Ludzie bredzą jakie to mają zainteresowania i hobby, a tak naprawdę ich nie mają i nimi nie żyją. Ktoś interesuje się motoryzacją, ale jego zainteresowanie kończy się na oglądaniu Top Gear. Ktoś interesuje się piłką nożną i przedstawia się jako kibica, ale nie był nigdy na meczu, a jego zainteresowanie kończy się na czytaniu relacji z meczów w internecie. Żeby pyknął w piłę to już zapomnij. Nikt z tych ludzi nie nagiął nigdy swojej rzeczywistości i nie szarpał się z tym na tyle żeby przeżyć trochę więcej i liznąć trochę więcej rzeczywistości i dotknąć swojego hobby. Łatwiej jest rozmawiać o nowej furze jaką wypuszcza BMW czy pogadać o wynikach meczów na których się nie było i czuło ich atmosfery.
Tak sobie żyjemy z naszymi hobby i ich nie przeżywamy. To ciężko praca na sobą znosić kolejne bariery jakie wyrastają przed prawdziwymi przeżyciami. Dziś mógłbym sobie ustawić na profilu na fejsie, że jestem w obliczu wyzwania jakim jest DoubleIronman. Prawdziwym wyzwaniem i spotkaniem się z moim hobby była jednak podróż, treningi przed wyjazdem i zbieranie na to wszystko kasy. Na UltraMana w Hiszpanii jeszcze nie mam, ale dziś czuję, że co innego było ważne i należy się koncentrować na tym co teraz.
Od niedawna znowu przypomniałem sobie, że zawody to frajda – tak nawet na takim dystansie. Dla mnie wyzwania to frajda i to one prowadzą mnie przez życie. Każą wyznaczać kolejne cele i być zawsze na: „tak” – niezależnie co przynosi rzeczywistość.
Odbyłem świetną podróż po taniości, która trwała miesiąc i kosztowała około 1200zł. Nieraz trochę cierpiałem, bo spałem przemoczony, nieraz trochę się bałem bo spałem w stodole wokół której kręcili się cyganie, a jeszcze kiedy indziej zgubiłem trasę. To takie przyziemne i zwykłe rzeczy, z którymi na co dzień do tej pory się nie stykałem. Wiele osób jednak musi sobie z nimi radzić każdego dnia, dokładając do tego głód, brak wody itp. Nie wiemy jak nam dobrze, dopóki nie stykniemy się z naprawdę trudną rzeczywistością. Ale jeśli sobie z tym poradzimy to świetnie.
To naprawdę duża sztuka być prawdziwym sportowcem i trenować całe dnie i tylko temu się poświęcać. Ja może i bym się do tego nadawał, ale nie chciałbym się poświęcić tylko jednej rzeczy. Lubię robić dużo rzeczy. Czasem na wariata, a zawsze chcę przeżywać jak najwięcej. Ta wyprawa była dla mnie ekstremalna, bo wielu rzeczy w normalnym życiu bym nie zrobił. Dała mi dzięki temu dużą siłę psychiczną i pokazała, że zdolny jestem zrobić dużo więcej niż mi się wydaje i akceptować szarą rzeczywistość.
Jeśli będę miał kiedyś dzieci to na pewno dam im parę stówek do kiermany i powiem – masz dojechać tam. To prawdziwa szkoła życia podczas której musisz liczyć na innych ludzi i przede wszystkim siebie. Nauczyć się usystematyzować swój dzień i znaleźć w nim priorytety.
Dziś namawiam Cię do:
Można zawsze ekscytować się czyimiś osiągnięciami, ale działanie i docieranie do celu jest dużo fajniejsze. Systematyzuj swój dzień, tak aby Twoje cele spotkały się z rzeczywistością. Tak jakbyś był w podróży i miał jeden cel. Nie sraj żarem, że najpierw to, a później tamto. Mieszkając w namiocie uświadomiłem sobie jakie to proste. Rano wychodzisz biegać lub pływać lub pakujesz namiot, jesz i jedziesz dalej.
Czym jest teraz ten wyścig dla mnie?
Nie zamierzam się spinać, bo dawno już zrozumiałem, że liczy się danie z siebie wszystkiego, zdrowy rozsądek i traktowanie tego jak wisienki na torcie. Nie piszę tego w ten oklepany sposób, bo jestem obsrany, że nie dam rady. Prawda jest taka że wynik powie czy w ogóle to był dobry pomysł jechać przed takim startem na tą wyprawę. Dostałem ostatnio taką radę – masz być znowu jak dzieciak czekający przed blokiem na kolegów aż przyjdą z piłką.
Jak będę stał przy tafli jeziora to zamierzam się właśnie cieszyć, że:
Czuję się mocny psychicznie bardziej niż kiedykolwiek dotąd, czuję się znów silny fizycznie mimo że przez pierwsze dni po podróży prawie nie wstałem z łóżka, nie licząc krótkich przejażdżek czy przebieżek. Mało pływałem, ale nie boję się pływania. Bolą mnie jeszcze nadgarstki na dłoniach, ale mam to gdzieś.