Planuję moją pierwszą podróż rowerową (2015)
8 października, 2020Rowerem po Europie, czyli etap Warszawa – Solina
8 października, 2020Już prawie 3 lata bez paru dni odżywiam się samymi roślinami. Tyle się zmieniło, że jak o tym myślę to prawie nie pamiętam jak się nazywam. Nowe, nawyki, nowa wiedza i inne samopoczucie. Wystartowałem w Ironach i innych tego typu wariactwach poprawiając jakość swojego życia. Zrobiłem się jeszcze bardziej wytrwały, zawzięty i w końcu znalazłem kawałek jakiś pasji dzięki której jeszcze bardziej chce mi się żyć.
Dziś też chciałbym polecić każdemu popijającemu browarki z wieczora żeby zaczął robić to o czym nawet nie marzy, tylko zrobił to co mu się spodobało w telewizji, gdy otwierał kolejnego bronka. To jest jak najbardziej możliwe, ale trzeba tego chcieć. Browarki z kolei to brak pasji i pomysłu na wolny czas. Kiedyś też byłem bardzo aktywnym wytrawnym melanżownikiem. Dużo sportu, dużo alkoholu i imprez. Wydawało mi się, że jest to cool i jest bardzo dobry kierunek. To też się mocno zmieniło i dziś słowo dużo (zwłaszcza sportu) ma całkiem inny wymiar.
Dla mnie teraz kolejnym etapem będzie wycieczka rowerowa, o której wspominałem w poprzednim poście. Jaram się tym jeszcze bardziej niż startami w UltraMan’ie. Ciekawe, gdzie mnie to z kolei powiezie. Droga i nieznane to coś co mnie mocno inspiruje. Zobaczymy za 3 lata..
Tak „se” myślę, że najtrudniej jest się poddać temu wszystkiemu i nie płynąć pod prąd (o czym każdy zresztą mówi). Nie srać w pory jak coś nie wychodzi i nie robić na siłę, bo ma się chore ego i ambicje. Nie truć innym, że #musimy cisnąć i coś wymyślić. Zrozumieć siebie i wszystko co się dzieje wokół. Trudno mi jest do dziś pogodzić się z leżeniem na kanapie przed telewizorem lub na trawie, ale wiem że tak czasem trzeba. Inaczej człowiek się wysypie.
Trudno jest mi nie myśleć tylko działać, gdy jest coś do zrobienia. A gdy nie ma nic do zrobienia leżeć jak warzywo. Jakże ciężko jest być warzywem. Najgorzej to myśleć, bo wtedy sami się zatruwamy. Ciężko jest zasnąć gdy się myśli. Ciężko jest zrobić cokolwiek gdy się mi myśli. Ciężko jest wyjść na trening gdy się za dużo myśleć..
Na dziś taka opowieść o wnuczku i babci. Zmianie, akceptacji i trudności pogodzenia się rzeczywistością. Pssst uwaga zaczynamy:
W przerwie obiadowej wnuczek przybiegł do babci na obiad na w miarę szybkim tempie 15km – noi pięknie odwalona jednostka treningowa – stwierdził rozciągając się przed chałupą. Świeciło słońce więc gonił z gołym klatesem coby przy okazji opalić tors i pokryć opalenizną wypaloną już koszulkę na ciele – kto w końcu ma dziś czas na samo leżenie na kocu? Poza tym to bez sensu przegrzewać w ten sposób organizm, bo to jednak wpływ na nasz performance. Ale pięknie wyszło myślał – teraz ziemniaki u babci i to będzie dobra regeneracja. Później tylko z powrotem do roboty, wieczorem jeszcze krótki rower 2h i dzień elegancja Francja.
Wyszła zniesmaczona Babcia z domu, ale mimo wszystko z uśmiechem i pyta: Przybiegłeś? Eeee.. po co się tak mordować i robić takie wyczyny.
Jaki wyczyn pomyślał wnuczek.. 15km to jak splunąć, ale nie chciał tym denerwować Babci, bo po tym jak słuchała wywiadu z nim w Radiu powiedziała, że nie chce żeby startował w tych wyścigach. To według niej jest tylko dla sportowców, a sportowcy odżywiają normalnie.
Chodź nałożysz sobie synu grochówki –rzekła.
O to będzie jednak lipa nic nie zjem – myślał wnunio.
Nie wiem sama czy ta zupa to w ogóle jest jeszcze zupa – szeptała pod nosem babcia
Dlaczego? – zapytał wnuczek
Bo z niczego – opowiedziała.
Wnunio wzion otworzył gara i powąchał kilka razy, czy nie zalatuje podejrzanym składnikiem, bo Babcia próbowała go parę razy „dokarmić” bardzo dokładnie zmielonym mięsem, czy też połową kostki masła w brei z leczo, czy innych tego typu potrawach. Wtedy grzecznie odmawiał lub żartował, że religia mu nie pozwala. Babcia wtedy też cierpiała mimo, że chciała dobrze. Wnuniowi serce też się krajało.. ale
Wracając do zupy:
Przecież to kozacka zupa Babciu – gęsta i same warzywa z fasolą w dobrych proporcjach – wykrzyczał wnuczek z uśmiechem wniebogłosy. Spodziewał się samych ziemniaków z koperkiem i sałatki z kalafiora z pomidorem i rzodkiewką.
Po zupie było jeszcze spodziewane drugie danie, a zupa z niczego to przecie super danie.
Życie na co dzień to super zupa, ale czasem nie potrzebnie tyle do niej wkładamy tego co nie potrzeba. Nie zdajemy sobie sprawy, że nie ma potrzeby ulepszać rzeczywistości. Im więcej wkładasz tym bardziej szkodzi Tobie, Twojemu ciału i wszystkim innym dokoła. Jeśli twierdzisz inaczej to starasz się coś ulepszyć bez potrzeby.
Jednakże pizza z kapustą z sosem pesto to niezłe dzieło. A może to wynik wytrwałości, doświadczenia i zaangażowania w kierunku kulinarnym?
ELO