Są na świecie ludzie dobrzy i dobziejsi. Są też złośnicy. Gdybyśmy byli bardziej zdystansowani, ufni i otwarci na pewno przyjmowalibyśmy różne nie raz lepsze punkty widzenia świata.
Nistety żyjemy w świecie gdzie każdy chce zaznaczyć swoją obecność w naszej czy cudzej codzienności. Po to tylko żeby pokazać, że jest się lepszym od drugiego lub udowodnić, że ma się rację. Dlatego studenci studiują – bo tak trzeba choć zazwyczaj nie wiedzą nawet co studiują, a ludzie duszą się w „robocie”.
Ludzie chcą się zmieniać nawzajem tak żeby świat wyglądał tak jak oni go widzą swoimi patrzałkami. Nikt nie chce się zmieniać jednak z osobna, każdy chce pokazać, że jego prawda jest najprawdziwsza. Czasem dobrze jest jednak zacisnąć zęby i nie forsować swojej prawdy. To powinno skutkować końcem frustracji i nie walczyć o swoje i zostawić kogoś z jego walką dla niego samego.
Już za 10 dni startuję w MP w pływaniu na 10km w wodzie otwartej. Kłaniam się klubowi Pirania, który ni z gruchy ni z Pietruchy przyjął mnie na niecały miesiąc przed zawodami w swoje progi i dał wymaganą przynależność klubową. Na lądzie od dziś będę jak wściekły byk, a w wodzie jak dzika pirania. W związku z zawodami musiałem wykonać szereg badań. Krew, naszczać do plastikowego kubka, pójść do stomatologa, zrobić ekg, odwiedzić laryngologa, internistę i na koniec udać się do doktura nad doktury, który napisze na świstku zdolny do nakur..ania. Wszystko zdałem na piątkę więc młodzieńcze zdrowie pozostało odsapnąłem. Kiedyś jako młodzik grający w tenisa stołowego potrzebowałem szczegółowych badań. Na 400 przebadanych w całym województwie świętokrzyskim byłem jedynym zdrowym dzieckiem. Bez skrzywień kręgosłupa, bez problemów z tym co mam w gębie, bez problemów z sercem, krwią i o całej reszcie już nie wspominając. Trener Leszek mi wtedy gratulował – przynajmniej tego bo wyników zajebistych nie robiłem.
Studium przypadku na podstawie moich szczegółowych badań lekarskich:
Pobór krwi – piękny świt Pani nie miła w NFZ głową na boki kiwa. Nos jak haczyk, okulary pierniczy babsztyl stary:
„Z taką nijaką dietą jaką Pan stosuje nie spodziewam pozytywnych wyników”
Snuje bajdy nie stworzone o hemoglobinie zaniżonej, o żelazie nie wytworzonym i anemii gwaratowanej. A na dworze ciepło grzeje..
Siądźcie społem Panny, smyki i ogółem czytelnicy i nadstawcie dobrze uszy
Pani chociaż na pewno na dzień dobra i miła w swoim osądzie strasznie się myliła. Jako przedstawiciel wegańskiej nacji poszedłem z wynikami do niej w delegacji. W każdej chwili w każdym czasie wciąż wiedziałem przekonać ją da się. Próżno w moim gadaniu było szukać u niej wiary. Tłumaczyłem wszakże, że nie zjadam trawy nieustanie. Na nic się to wszystko zdało i po łbie prawie mi się dostało. Wszyscy byli ździwowani nawet penitenci na krzesłach zasiedziani.
Dobra koniec wierszowania. Otóż Pani stwierdziła, że to przypadek, że wyniki są perfekt. Dodam, że dzień przed badaniem skończyłem rower po 23 i tego dnia zrobiłem około 170km. Poziom białka wyszedł nawet ok mimo tak dużego wysiłku. Pani stwierdziła:
„Przypadek”
Zapytałem złośliwie czy pozwala żeby jej życiem na co dzień rządził przypadek? Wygoniła mnie obruszona.
Następnym razem
Ale i tak największa beka była jak stomatolog stwierdziła, że wszystko jest OK w mojej gębie. Powiedziałem, że jem dużo sezamu i jarmużu więc o wapń się nie obawiam. Nie drążyła tematu, ale się ucieszyła i cały czas z uśmiechem spoglądała.
Co fajne z badań
Moje tętno spoczynkowe w ciągu dnia to 45. Jak czasem mierzyłem po przebudzeniu w łóżku to widziałem 39. To fajne jest!
Cholesterol całkowity 150 – wartość dobra, ale miewałem dużo niższy.
Dzięki Damian za podpowiedź odnośnie glukozy. Podczas treningów jeździ mi się na tej mieszance świetnie – to była dobry pomysł! Będę drinił to teraz.
Doktur nad doktory stwierdził, że jak na środek sezonu to wyniki są bardzo, bardzo dobre
Dzisiejszą opowiastkę zakończę klasycznym stwierdzeniem młodzieżowym:
Daj Żyć